-Hej kochanie, co u ciebie?-Przywitał się.
-Hej, tęsknie.
-Ja też, ale będę o 17.00.
-Wczoraj mówiłeś, że o 19.00.
-Wiem bo chciałem jeszcze jechać do domu po świeże ubrania, ale skapłem się, że mam zapasowe w aucie.
-Spoko, masz dużo roboty?
-Tylko jakiegoś Ford'a z kołami do wymiany i Opla z klockami hamulcowymi.
-Aha, okey to ja ci nie będę przeszkadzać.
-Ty mi nigdy nie przeszkadzasz.
-Hahha kocham cię.
-Ja ciebie też.
-Wiesz co muszę pojechać do sklepu jeszcze, mogę do ciebie zadzwonić za jakąś godzinkę?
-Tak kochanie, kup mi polo.
-Okey. Pa.
-Pa, nie zapomnij.
-Nie zapomnę.
Cmoknęłam do słuchawki i rozłączyłam się. Poszłam do góry, ubrałam się w to, uczesałam w koka i pomalowałam. Poszłam do garażu otworzyłam go, wyjechałam mustangiem i zamknęłam cały dom. Ruszyłam, postanowiłam pojechać do marketu, który był 15-20 minut drogi stąd. Bałam się troche bo a) dawno nie jeździłam samochodem b) jest ślisko. Ugh..nie nawidzę zimy. Po jakimś czasie zaparkowałam Mustanga na parkingu, wzięłam kosz na zakupy i weszłam do marketu. Wyciągnęłam listę zakupów napisaną wcześniej:
- Piersi z kurczaka x2
- oliwa
- mięta
- piwo x4
- Tortilla x6
- czosnek
- mąka kukurydziana
- papryka w proszku
- oregano
- tymianek
- limonka x2
-Siema.
-Hej.
-Twoja fura?
-Tak, a co?
-Niezła ile dałaś?
-Co ciebie to obchodzi?
-Tak się pytam, ścigasz się?
-Już nie.
-Skąd cię właśnie znałem, dlaczego przestałaś?
-Nie twoja sprawa, a poza tym ścigam się tylko miałam małą przerwę.-Zamknęłam bagażnik.-Sorry, ale muszę już jechać.
Oparł się o drzwi kierowcy.
-Wiesz ładna jesteś.
-Taa, dzięki. Odsuniesz się?-Nie tylko nie to, znowu będę miała atak.
-A co mi za to dasz?
-Nic, spierdalaj.-Zaczyna się.
-Uuu ostra jesteś.-Uspokuj się Sarr, wytrzymaj.
-Odsuń się lepiej.
-Bo co mi zrobisz? Dasz z liścia? Hahaha.-Chwycił mnie za nadgarstki, przyciągnął do siebie i chwycił mnie za pupę.
-Przestań, puść mnie.-Prubowałam się wydostać, ale był silniejszy.
-Jak cię przelecę.-Bałam się.-Tylko nie krzycz, teraz pujdziesz ze mną.
Chwycił mnie znów za nadgarstki i poprowadził do czarnego Mercedes'a, następnie wepchnął na tylnie siedzenia i związał ręce i nogi. Wsiadł za kierownicę i ruszył z piskiem opon.
-Wypuść mnie.
-Nie. Ładna jesteś.
-Zabiję cię jak wysiądziemy.
W kieszeni dalej miałam telefon. Kurde jak tu zadzwonić, albo napisać? Postanowiłam się uspokoić.
Po jakiejś godzinie auto stanęło, chłopak wyprowadził mnie z niego. Byliśmy chyba w jakimś lesie. Szliśmy wąską drogą, a po chwili weszliśmy do drawnianego domu.
-Wypuść mnie stąd!!!!!-Atak.
-Najpierw wiesz co z tobą zrobię.-Zamknął drzwi na klucz.-Wziął nóż, podszedł do mnie i zaczął rozcinać ubrania.
Najpierw bluzka. Z górnej części garderoby miałam na sobie tylko stanik. Postanowiłam coś. Kopnęłam go z kolana w brzuch i poleciałam szybko do góry, weszłam i zamknęłam się w łazience. Próbowałam jakoś wyciągnąć telefon. Ugh..muszę przeciąć sznurek. Umm...Zbiłam lustro i przecięłam. Ufff...udało się. Chwyciłam za iPhona i wykręciłam numer Niall'a. Zaczęłam płakać kidy ten zboczenieć zaczął walić w drzwi. Horan odebrał.
-Hej kocha..
-Niall zabież mnie stąd, proszę!!!-Dalej płakałam i chisteryzowałam.
-Ale co się dzieje Sar, gdzi ty jesteś?-Zdziwił się.
-Nie wiem, jakiś zboczeniec mnie porwał i jestem w jakimś domku.
-Jechaliście autostradą?
-Tak, Niall boję się.
-Jaką jechaliście?
-B50.
-Okey, który zjazd do lasu?
-Chyba drugi.
-Chyba?
-Napewno drugi Niall szybko!!! Boję się!!!
-Już jadę.
Rozłączył się. Schowałam telefon do kieszeni i rozwiązałam nogi.
-Kochana, wychodź, nic ci nie zrobię!!!
Nie odzywałam się. Zaczęło mi się robić słabo, usiadłam na toalecie. Pękała mi głowa.
-Kochan..-dalszej części zdania nie usłyszałam.
Zrobiło mi się tak słabo, ale nie zemdlałam. Porywacz cały czas próbował się do mnie dostać.
Po 15 minutach usłyszałam jak 20-latek się z kimś bije, a po chwili nic nie było słychać.
-Sarr otwórz drzwi!!!-Uwierz nawet chciałabym u mieć coś powiedzieć.-Sarr!!!-Wyważył drzwi.-Sar co ci jest?!! Masz atak?!!
Kiwnęłam głową potwierdzająco. Jęczałam z bólu.
-Chodź.-Wziął mnie na ręce.-Da się z tym coś zrobić?!!
Wbijałam mu paznokcie w skórę. Był silny. Chciałam mu teraz powiedzieć: "Przepraszam Niall, ale nie umiem tego opanować". Nie umiałam. Posadził mnie na przednim siedzeniu swojego Seat'a.
~*~
Po 40 minutach bylismy w domu, ponieważ mówiłam kiedyś Niallowi, że jak to się stanie to niech nie zawozi mnie do szpitala. Ból się zmniejszył. Horan znówł wziął mnie na ręce i zaniusł do salonu na kanapę.
-Lepiej ci?
-Tak, dziękuję.-Zdołałam już coś wydusić.
-Dla ciebie wszystko. Boli cie coś jeszcze?-Usiadł na podłodze przy mnie i głaskał po głowie.
-Trochę głowa.
-Chcesz tabletkę?-Zapytał.
-Nie.-Wstałam pomału, on też.
Przewróciłabym się, ale na szczęście Horan mnie złapał.
-Kocham cię.-Pocałowałam go.
-Ja ciebie też, zajebałem tego zboczeńca.-Przytulił mnie.-Powinniśmy to zgłosić na policję.
-Nie, nie trzeba.
-Sar nie bój się. Pojedźmy.
-Nie, Niall ja nie chce.
-Czekaj przyniosę ci koszulkę.-Poszedł, po chwili wrócił.-Trzymaj.
-Dzięki.-Ubrałam ją.
(CZYTASZ=KOMENTUJESZ)
Dzięki <3 <3 <3