-Okey, gdzie to chcesz?-zapytał
-Na całym udzie.
-Spoko, zdejmij spodnie i siądź sobie tam na fotelu, zaraz do ciebie przyjdę tylko to odrysuję.
Poszłam i zrobiłam co kazał. W tym momencie dostałam SMS'a.
Od Harry:
"Hej, gdzie jesteś?"
Do Harry:
"Hej, jestem w sklepie, nie mogę teraz pisać. Bye :**"
Skłamałam i tak nikt nie będzie widział tego tatuażu. Po 5 minutach przyszedł tatuażysta.
-Okey, teraz nakleję ci wzór na udo.-Przykleił po czym odkleił kartkę do mojej nogi. Odbiły się tam kontury mojego rysunku.
-Gotowa?
-Chyba tak.-powiedziałam niezdecydowana.
-A tak wogóle jestem Ed.
-Sarah.
-Piękne imię.-włożył igłę do pistoletu na farbę.-To twój pierwszy tatuaż?
-Tak. Będzie boleć?
-Nie, będziesz czuła bardziej takie łaskotanie.
-Spoko.
Zamoczył igłę w farbie.
-Nie ruszaj się teraz.
Przyłożył pistolet do mojego uda. Trochę volało, ale później już się przyzwyczaiłam. Najpierw zrobił kontur, a następnie nałożył kolory. Trwało to 2 godziny, ale ja miałam dużo czasu.
-Należy się 100 funtów.
-Tanio tu masz.
Zaśmiał się.
-Tylko dla takich ślicznotek.
-Nie przesadzaj. Trzymaj.-podałam mu pieniądze.-Dozobaczenia.
-Wpadaj częściej.
Zaśmiałam się. Poszłam do auta i wyciągnęłam z bagażnika shorty i ubrałam je ponieważ nie mogłam założyć rurek na opatrunek. Wsiadłam do samochodu.Ruszyłam z piskiem opon. W końcu stanęłam na podleździe pod , ale stało też tam auto Harrego, który opierał się o nie. Kurwa!-pomyślałam. Nie chciałam, żeby zobaczył mój opatrunek. Wysiadłam.
-Ktoś postanowił się pokazać.
-Też miło cię widzieć.
-Co ty masz na nodze? Co ci się stało?
-Po pierwsze to nie twoja sprawa, a po drugie to moje życie i moge robić co chcę.
-Ale po co kłamałaś, że jesteś w sklepie?
-Bo nie chciałam żeby ktoś o tym wiedział.
-Nawet twój przyjaciel?
-Opieprz się ode mnie, nie potrzebuję ciebie, tego zasranego Nialla, moich rodziców, nikogo. Przestań się mną w końcu opiekować jak starszy brat. Nara.-wbiegłam do domu. Wzięłam z lodówki piwo, otwarłam je, a następnie usiadłam w salonie przed telewizorem. Styles napisał mi SMS'a.
Od Harry:
" Znowu masz te napady?"
Żuciłam telefonem o ścianę. Pewnie nie wiecie o jakie "napady" chodzi. Kiedy byłam młodsze miałam ataki chisteri, szału, poprostu wściekałam się. Lekarze nazwali to "napadami". Najpierw je miałam, później nie, a teraz nasilają mi się. Nienawidziłam się za to. Nie chciałam skrzywdzić Styles'a. Niekontrolowałam się. Wyszłam przed dom. Harrego już tam nie było. Usiadłam na schodkach przed domem z oczu poleciały mi łzy. Po chwili ktoś do mnie podszedł. To ...Niall.
-Hej, co ci jest?-ukucnął przed mną.
-Idź z tąd. Nienawidzę cię.-znów napad.
-Przypomniałaś sobie?
-Idź.
-Przepraszam, ja nie chciałem tego zrobić, nie wiem co mnie napadło. Wybacz mi. -chciał chwycić moją rękę, udało mu się to, ale chwycił za moje świeże rany po cięciach.
-Ałłł..
-Proszę.
Zszokowała mnie ta sytuacja. Nie wiedziałam co robić. Postanowiłam.
-Yh..okey.
-Dziękuję ci.
-Ale puść moją rękę. -Puścił.
-Dlaczego płakałaś?
-Wejdźmy do środka.-usiedliśmy w kuchni.-W młodości miałam napady złości, później mi przeszło, a teraz się to pogarsza i dzisiaj zaatakowałam Harrego.
-Co mu powiedziałaś?
-Że go nie potrzebuję i , że nie chcę żeby się mną zajmował.
-Zrozumie to.-chwila ciszy.-Co ci się stało w nogę?
-Nic, zrobiłam sobie tatuaż.
-Aaa... A co na nim masz?
-Smoka ma całe udo.
-Nie mogę się doczekać, aż go zobaczę.
-Chcesz coś do picia?
-Nie, zaraz muszę lecieć bo mam robotę w warsztacie.
-Yhmm... Szkoda.
-Chcesz to mogę ci coś zrobić w mustangu.
-Nie, sama sobie robie w moim cacku.
-No trzeba przyznać, że auto to ty masz.-zaśmialiśmy się.
-Jak tam u twojej dziewczyny?
-Zerwałem z nią. -zesmutniał.
-Sorry, nie chciałam cię urazić.
-Spoko, nie pasowaliśmy do siebie.
-Ja to chyba nikogo sobien nie znajdę.-zażartowałam.
-Taka laska jak ty?
-Jestem zwykłą dziewczyną.
-Mało co dziwczyny się ścigają.
-No widzisz.
-Ja już muszę spadać, bo mam robotę. Moge wyskoczymy gdzieś, kiedyś?
-Spoko.
-Do zobaczenia.
-Cześć.
Wyszedł. Podbiegłam do telefonu. Naszczęście działałze zbitą szybką. Wybrałam numer Harrego. Odebrał.
-Hej.
-Hej.
-Przpraszam, nie kontrolowałam się.
-Wiem, nic się nie stało.
-Właśne, że się stało, przepraszam, przyjedziesz, proszę.
-A nie będziesz już się na mnie wydzierać?
-Obiecuję, że nie.
-Zaraz będę, wstąpię jeszcze do sklepu.
-Okey, czekam.
Rozłączyłam się. Uporządkowałam trochę dom oraz siebie. Po 35 minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam.
-Hej wejdź.
-Hej, zrobiłem małe zakupy po drodze.-powiedział wchodząc do kuchni z dwoma reklamówkami XXXXL.
-Małe?
-No małe, dobrze że Niall'a tu nie ma bo wszystko by zeżarł. -Zaśmiał się.
-Był tu dzisiaj.
-Po co?
-Przechodził i zauważył, że płaczę na schodach i wszedł na chwilę, ale szybko wyszedł bo do pracy musiał jechać.
-Przypomniałaś sobie coś?
-Tak, już wczoraj.
-Yhmm..weś sobie coś.-pokazał na torby.
-Co ty tam nakupowałeś?
-Zobacz sama, zrović ci coś do picia?
-Tak, to co ty.
-Okey.
Zajżałam do reklamówek. Były tam:
•krakersy
•nutella
•ciastka i czekolady.
•Dwie pepsi.
•dwa piwa
•bombonierka
•inne słodycze.
-Po co tyle tego?-zapytałam
-Przyszła mi ochota.-zaśmiał się.
-Aha spoko.
(CZYTASZ=KOMENTUJESZ)
Dziękuję❤❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz